W kapitalistycznym świecie, życie składa się z trzech etapów:
1. Dzieciństwo — kiedy masz cieszyć się życiem, ale o tym nie wiesz. Natomiast otoczenie coraz bardziej oczekuje od ciebie "budowania umiejętności" i przygotowywania się do dorosłego życia.
2. Dorosłe życie — kiedy oczekuje się od ciebie zapierdalania 7 dni w tygodniu, żeby odłożyć na fundusz emerytalny, i dostajesz kilka dni w roku wakacji.
3. Starość — kiedy oczekuje się od ciebie zapierdalania za połowę pensji (bo już nie musisz odkładać), względnie umierania czym prędzej (żeby nie obciążać ZUS-u).
Możesz uważać się za pasożyta, który wykorzystuje swoją rodzinę.
Możesz też być kimś, kto pełni swoją niewielką rolę w walce z kapitalizmem, wspomaga lokalny socjalizm i zmusza burżuazję do ograniczenia konsumpcji i tym samym negatywnego wpływu na środowisko.
Ktoś mi mówi "zasługuję na to wszystko! Ciężko pracowałom, i zapłaciłom za to wszystko uczciwie zarobionymi pieniędzmi!"
Ale czy zapłaciłoś *uczciwą cenę*? Czy może skorzystałoś z kapitalizmu traktującego środowisko naturalne jako coś, co można wykorzystać i wyrzucić; a zasoby jako darmowe? Czy może nawet skorzystałoś z socjalizmu? Czy twoje śmieci nie są odbierane za tę samą ryczałtową opłatę, co innych ludzi, mimo że tworzysz ich więcej niż osoby, których nie stać na to wszystko?
Są dni, kiedy z jakiegoś powodu budzisz się wcześniej i nie jest łatwo znów zasnąć. A był to dzień na dłuższy sen, pewnie w końcu znów zaśniesz, ale zaczynasz myśleć, że "marnujesz czas" leżąc bezczynnie w wyrze. Lepiej wstać i potem zrobić sobie drzemkę jak już pojawi się senność.
"Marnowanie czasu" to zwieńczenie kapitalizmu. To nie kwestia "życie jest krótkie, więc warto robić rzeczy". To kwestia "życie jest krótkie, i większość z niego spędzisz bezsensownie zapierdalając". Wstawanie wcześniej daje więcej czasu na robienie przyjemnych rzeczy.
A najbardziej absurdalne w tym wszystkim jest to, że dalej nie mam pracy, więc robię tylko "przyjemne" rzeczy. Ale mimo to cały czas myślę "jak już ją będę miał, to nie będę miał na to czasu". I to jest dobijające.
Najgłośniej kapitalizmu bronią ci, którzy wykorzystują łuki w systemie.
To nie socjalizm "okrada ciężko pracujących ludzi", by "karmić pasożyty". To właśnie kapitalizm tak robi. I każe ci być w podziwie tego, jak bardzo dopracowały swój pasożytniczy tryb życia. To ideał, do którego masz dążyć.
Socjalizm zapewnia każdemu szansę na uczciwe życie bez pasożytowania na kimkolwiek.
Myślę, że jestem gotów podzielić się z wami moją historią zawodów zawodowych. Myślę, że dzięki temu lepiej zrozumiecie jak stałem się tym, kim jestem dziś.
Moja pierwsza praca to była praktycznie praca-marzenie: w pełni zdalna, dobra pensja, mili ludzie, dopasowana do umiętności z szansą nauczenia się czegoś nowego. Był tylko jeden haczyk: pensja z opóźnieniem miesiąca (tzn. za pracę ze stycznia miałem płacone w marcu). Na początku trochę mnie to niepokoiło, ale kiedy pensja zaczęła wpływać, uspokoiłem się.
Przez jakiś czas było dobrze. Pewnego miesiąca dowiedziałem się, że wypłata będzie opóźniona kilka dni. Potem była wypłacana w ratach. W końcu zacząłem dostawać tylko część należnej wypłaty. Zanim się zorientowałem, firma była mi winna $13,5 tys., nagle przeniosła się do Singapuru i straciłem jakąkolwiek nadzieję na spłatę.
Sparzyłem się, więc ucieszyłem się, że udało mi się znaleźć pracę w polskiej firmie. Pensja nie była zła, praca była zdalna, mili ludzie, interesujące zadania i przynajmniej pracowałem w open source.
Przez jakiś czas było dobrze. W końcu zeszły się trzy zdarzenia: 1) firma postanowiła zacząć budować markę, 2) zaakceptowałem kontrakt, który okazał się "zły", 3) zdiagnozowano u mnie cukrzycę. Okazało się, że zadanie jest znacznie trudniejsze niż pierwotnie przewidywano. Przeglądy kodu trwały tygodniami, a ja miałem biec do przodu, żeby dotrzymać terminów — potem zaś przychodziło mi wracać się do początku i przepisywać wszystko na nowo.
Pamiętaj: jeżeli ktoś chciałby przeżyć swoje życie nie pracując komercyjnie, to "patologia". Osoba, która chce ograniczyć swoją konsumpcję, zminimalizować wpływ na środowisko i po prostu żyć w miarę szczęśliwie to pasożyt społeczny. Przez takich ludzie społeczeństwo by upadło, a ludzkość wymarła z głodu.
Za to osoba, która tyra 40 godzin w tygodniu albo więcej, to wzór cnot. Poświęca mnóstwo czasu pracy, musi zawsze się spieszyć, wszędzie dojeżdżać samochodem, kompensować sobie niezadowolenie z życia niepohamowaną konsumpcją — oto nasz przykładny obywatel. Oczywiście, to wszystko kosztuje, więc koniec końców z trudem wiąże koniec z końcem, wpada w spiralę nadgodzin, długów, czasem alkoholu, przestępczości, ale to wszystko raczej nie prowadzi do prawdziwej "patologii". Co więcej, to podejście do życia z całą pewnością nie prowadzi nas i naszej planety do nieuniknionej zagłady.
Wiem, że nie zamierzaliście zapytać, ale mimo to odpowiem: nie, nie boję się.
"Moją pracę" już dawno odebrali młodzi, zdrowi ludzie, którzy są w stanie pracować po 12 godzin, zaakceptować niższą pensję i z łatwością uczyć się nowych rzeczy.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że właśnie tak nas wychowywano. Mieliśmy być konkurencyjni, dostaliśmy zniżki na ZUS. Mieliśmy zacząć nisko, by stanowić konkurencję dla ludzi z większym doświadczeniem.
A jednocześnie uczono nas, że wszystko kręci się wokół pieniądza. Musimy pracować więcej, żeby mieć więcej pieniędzy, a potem wydać je na jakieś niepotrzebne graty.
Ja jedynie miałem tyle "szczęścia", że szybko zrozumiałem, że kupowanie nie przynosi mi radości. Dzięki temu mam jeszcze dość oszczędności, żeby przeżyć jeszcze parę miesięcy (i nawet nie chcę sprawdzać, na ile ich mi wystarczy).
Być może się powtarzam, ale: kiedy ktoś martwi się, że nowa technologia X "zabierze miejsca pracy", to myślę sobie "i powinna"!
W tym cała rzecz! Jednym z celów postępu technologicznego jest zmniejszenie ilości pracy, którą wykonują ludzie.
Cały problem sprowadza się do tego, że dla kapitalizmu ludzie istnieją tylko po to, by być wyzyskiwani, a kiedy nie ma już potrzeby ich wyzyskiwać, to stają się zbędni. Oczekuje się od nich, że znajdą nowy sposób, by być wyzyskiwanymi.
Postęp ma czynić nasze życie lepszym. To kapitalizm zawodzi.
"Kupiłem energię, zapłaciłem za nią, więc mogę z nią zrobić, co zechcę" to ekstremalnie kapitalistyczne podejście do życia.
Skąd się bierze ta energia? Oczywiście stąd, że ktoś kiedyś sobie ją arbitralnie przywłaszczył — bo miał pieniądze, władzę, wpływy, albo po prostu był pierwszy. Przywłaszczono sobie złoża węgla i ropy naftowej, przywłaszczono ziemię, na której zbudowano elektrownie. "Wyprodukowano" (czy raczej przekształcono) energię, i teraz jest w sprzedaży.
A skąd biorą się twoje pieniądze? Najpewniej dostajesz je, obracając koła zębate w wielkiej machinie kapitalizmu. Jeżeli pominiemy wszystkich pośredników, nagle okaże się, że to wszystko sprowadza się do tego samego problemu — ktoś kiedyś sobie coś przywłaszczył, i zrobił z tego interes.
Ludzkość uwielbia przywłaszczać sobie wszystko. Zasoby naturalne — ich. Grunty — ich. Powietrze ich, woda ich, cała natura jest ich.
A co kogo obchodzi, czy zniszczą wszystko? Ciężką pracą zdobyto prawo, by tak właśnie uczynić!
#kryptoziomy #ekologia #antykapitalizm
Ukradzione z serwera opiniotwórczego kanału o charakterze egalitarnym Gilotyna TV.
Pijcie wodę w te upalne dni. Przez kapitalizm, który spowodował obecne zmiany klimatyczne, może jej za niedługo zabraknąć nie tylko w III Świecie, ale i w Europie.
"Niektóre osobniki [u pszczół i mrówek], określane przez entomologów jako elity, są niezwykle aktywne, pracują przez całe życie ponad normę i zachęcają inne osobniki do pracy." (E.O. Wilson, "Sociobiology: The New Synthesis", tłum. własne, jak boleśnie widać).
Wygląda na to, że owadzie elity są zupełnym przeciwieństwem ludzkich elit.
Socjalizm: wszyscy są równi i zasługują na to, żeby mieć co jeść
Chrześcijański socjalizm: jesteśmy lepsi od was, ale dostaniecie resztki z pańskiego stołu
Tak naprawdę chcemy uczciwej płacy za uczciwą pracę, i wzajemnego szacunku między pracodawcą i pracownikiem.
W rzeczywistości, pracodawcy dążą do tego, by wycisnąć z pracownika ile się da przy najmniejszej możliwej pensji. Niektórzy pracownicy odpowiadają na to ściemniając i/lub szukając lepszej pracy. Pracodawcy ograniczają zatrudnienie albo szukają tańszej siły roboczej.
Nawet gdy chcą być uczciwi, to konkurencja na rynku zmusza ich do dostosowania się, by uniknąć bankructwa.
Już za tydzień, wraz z @gn_pomocy i ZSP Warszawa, zapraszamy was do udziału w bloku antykapitalistycznym na Paradzie Równości 2023
Będziemy rozdawać materiały związane z teorią queer, tęczowym kapitalizmem i przewinieniami korporacji biorących udział w paradzie. #Antykapitalizm #QueerPower #PrawaPracownicze
#antykapitalizm #queerpower #PrawaPracownicze
Osiągnięcie w świecie kapitalizmu: pracować i odnosić w ten sposób straty.
Niedawno zacząłem nową pracę. Naprawdę jestem wdzięczny i podoba mi się to, co robię.
Jest tylko jeden szkopuł. Płacone mam od godziny, pracuję szybko, a moi przełożeni mają tak dużo własnej pracy, że nie są w stanie dostarczać mi dość zadań.
Praca dla zagranicznego pracodawcy wymaga prowadzenia działalności gospodarczej, a więc płacenia stałego ZUS-u. Póki co, ZUS przekracza mój "przychód".
Nawet nie wiem jeszcze, ile "banki pośredniczące" ukradną z mojej wypłaty.
Ilekroć widzę posterunki obsługiwane przez dróżników, budzi się we mnie nostalgia. Choć nie widzę konieczności zastępowania ich automatyką, to jednocześnie myślę sobie, że ci ludzie mogliby inaczej spędzać czas.
Dysponujemy środkami technicznymi, by zastąpić pracę człowieka - maszyną. Brak nam środków socjopolitycznych, by umożliwić temu człowiekowi życie bez pracy.
Pokolenie Z nie daje sobą pomiatać i ustawia do pionu roszczeniowych wannabe biznesmenów:)
Lekarstwem na kult zapierdolu są silne związki zawodowe i świadomość klasowa. Pracownik ma interesy sprzeczne z kapitalistą i właścicielem firmy, chce się zatrudnić, bo zmusza go do tego system ekonomiczny, niekoniecznie pasja.
#PrawaPracownicze #NoWarButClassWar #antykapitalizm
Aby żyć (i nie mam tu na myśli "cieszyć się życiem", a po prostu "nie umrzeć") musimy cały czas przekonywać innych ludzi, że zasługujemy na odrobinę ich cennych zasobów.
Ci ludzie z kolei muszą przekonywać innych ludzi, że zasługują na dość zasobów, by przeżyć samemu i oddać część nam.
To wszystko zdaje się mieć sens — aż sobie uświadamiamy, że gdzieś w dół tego łańcucha zależności znajdziemy "szczególnych" ludzi, którzy zużywają znacznie więcej zasobów niż mogą rozsądnie potrzebować, a jeszcze więcej trzymają w garści.