Na samym początku koleżanka - ta, która mi tę okropność poleciła -mówiła o nawiązaniu do greckich mitów. Oczywiście mity znam, ale gdy pojawiły mi się skojarzenia, odrzuciłem je jako naciągane. Jaki tu Agamemnon, jaki Orestes, wszystko to wydawało się dodane bezmyślnie, tylko po to, by mogły nad powieścią ochać i achać snobistyczne, artystowskie środowiska. Potem jednak doszedłem do wniosku, że te nawiązania mają głębszy sens, że może i szczegóły nie do końca pasują - ale celem jest uwypuklenie przesłania.
Co ciekawe, przejrzałem potem parę recenzji (uch, aliteracja. No nic, w tutce pisanej na gorąco mi to wybaczycie) - i nigdzie nie widziałem tego, co mi się wydaje interpretacją narzucającą się sama z siebie.
Tytułowe "Łaskawe" to Erynie ścigające Orestesa. W sztuce Ajschylosa Orestes trafia pod ludzki sąd w Atenach - co niby ma być metaforą przejęcia wymierzania sprawiedliwości przez sądy, prawo, ludzi.
I teraz zobaczcie - tutaj jest dokładnie odwrotnie. Od samego początku wiemy, że głównemu bohaterowi się upiekło. Zaczyna pisać jako zamożny, szanowany obywatel i małżonek. Nigdy nie trafił pod żaden sąd.
Zupełnie jakby Littell chciał powiedzieć: ludzka sprawiedliwość zawiodła. Sądy uzurpowały sobie boskie prerogatywy i w obliczu zbrodni najstraszliwszej - okazały się bezradne. Tylko niebiosa mogą ukarać Maximiliana Aue. Jedynie własne sumienie go ściga, pchając do wyznań, samoobnażania się, rozpaczliwych prób wmówienia czytelnikowi - jestem taki sam jak Ty, Ty też byś tak postąpił.
Taka jest moja interpretacja tej powieści. Sprawiedliwość ludzi nie działa. Eksperyment trwający dwa i pół tysiąca lat nie powiódł się. Erynie, przybywajcie!
#książkodon #MastodonoweKsiążkary #littell #zagłada #holocaust #łaskawe #książka #opinia #ksiazki
#ksiazkodon #mastodonoweksiazkary #littell #zaglada #holocaust #laskawe #ksiazka #opinia #ksiazki
Dziwne, jak krętymi ścieżkami łażą w nocy ludzkie myśli.
#literatura #JonathanLittell #Łaskawe
Wczorajsze pytanie @jot o najciekawszą ostatnio przeczytaną książkę spowodowało, że przypomniała mi się powieść naprawdę dziwną. Dyskutowałem o niej kiedyś z koleżanką na czacie forum literackiego. Koleżanka, najwidoczniej rozbawiona moją niechęcią do ambitnej literatury poleciła "Łaskawe" Littella, a później złośliwie dopytywała, czy już odpadłem.
Nie odpadłem. Ale podczas lektury wielokrotnie miałem ochotę rzucić czytnikiem w kąt i powstrzymywała mnie tylko troska o jego ekran.
W tej tutce podsumuję to, co pamiętam z tamtej dyskusji.
Dziwna rzecz - "Łaskawe" mnie potwornie drażniły. Autor nurza się w naturalistycznych opisach homoseksualnych podbojów, meandruje w nudne opisy biurokracji, przyłupuje artystowskimi, pseudo-intelektualnymi rozważaniami - często takimi wręcz obliczonymi na to, by potem je cytowała nauczycielka na lekcji polskiego. A jednak - nie mogę powiedzieć, że to książka zła. Skoro jednak doczytałem, skoro budziła emocje, skoro wciąż ją pamiętam po kilku miesiącach - powieścią złą nie mógłbym jej określić.
Ale też nie wiem, czy mógłbym ją polecać.
Tysiąc stron! Tysiąc stron o banalności zła. Tysiąc stron o Zagładzie, przeprowadzanej metodycznie, bez większych emocji. Temat wałkowany wielokrotnie i już na samo określenie "banalność zła" dostaję wysypki, a jednak tutaj autor pokazuje to inaczej. Mamy opisy mordów okraszone skargami na kłopoty z personelem, skrótami raportów - zupełnie, jakby to był opis zarządcy tartaku, a nie zbrodniarza, dla którego największym zmartwieniem jest jak najefektywniej wykorzystać niewolniczą pracę ludzi skazanych na śmierć. Jeżeli chce polepszyć im warunki - to nie dlatego, że im współczuje. Ludzie zagłodzeni nie wyprodukują wystarczająco dużo pocisków artyleryjskich.
#książki #książkodon #MastodonoweKsiążkary (a może nawet lepiej: #książkowersum)
1/2
#literatura #jonathanlittell #laskawe #ksiazki #ksiazkodon #mastodonoweksiazkary #ksiazkowersum