Magazyn „Pismo” przeprowadził ostatnio rozmowę z dwiema osobami zaangażowanymi w działania na rzecz Odry – szamanem Robertem Rientem i adwokatką Karoliną Kuszlewicz[1]. Zdawałoby się, że niemal rok od katastrofy, jaka dotknęła tę rzekę, w jej temacie powiedziano już wszystko. A jednak rozmowa ta z racji specyfiki pierwszej z tych osób dotknęła czegoś bardzo nam bliskiego – miejsca i roli duchowości w działalności na rzecz środowiska i klimatu.
Robert Rient zrobił coś bardzo ważnego w polskiej przestrzeni medialnej, zdominowanej ideologicznie przez chrześcijaństwo i ateizm. Mówiąc wprost o swoim szamanizmie i o tym, że Odra nie tylko powinna zostać osobą w sensie prawnym, lecz jest nią w sensie dosłownym, uderzył w gmach współczesnej polskiej (europejskiej?) mentalności. Drwiny i kpiny, które usłyszał w odpowiedzi, nie powinny nikogo dziwić; pomijając specyfikę debaty publicznej w Polsce, wierzenia naturalne postrzegane są powszechnie z pańską wyższością jako przejaw dzikich i prymitywnych zabobonów, niegodnych współczesnego człowieka. Rient zresztą jest tego zupełnie świadomy: wprost postawił w trakcie rozmowy postulat pokonania bariery mentalnej. Mimo, że sam wychodzi z pozycji eklektycznego, niezwiązanego z żadną tradycją etniczną szamanizmu, jego narracja zazębia się z narracją rodzimowierczą, wychodząc z podobnych założeń ontologicznych: rzeczywistość to coś więcej niż materia, za światem przyrody stoją rozumne, niematerialne byty (duchy/bóstwa), a na dodatek to nie jest żaden wymysł nowoczesności, lecz mądrość przodków i przodkiń.
Tymczasem świadomość, że tuż obok nas istnieją ludzie, którzy myślą w ten sposób, dla większości osób w naszym społeczeństwie jest nie do przełknięcia. Stąd bierze się posługiwanie się kolonialnymi stereotypami, chorobami psychicznymi czy porównaniem do LARP-u jako argumentami mającymi zanegować szamanów czy rodzimowierców jako równoprawnych podmiotów debaty publicznej. Społeczna akceptacja ludowych form duchowości jest wyzwaniem, z którym możemy – i powinnxśmy – zmierzyć się wspólnie, łącząc się przy tym także chociażby z kwestią kwirowości. W pewnym sensie jest to walka o prawo do bycia w mniejszości (póki co). Patrząc pod innym kątem możemy dostrzec, że jest to również walka o naruszenie autorytetu dominujących, elitarnych narracji światopoglądowych: przede wszystkim monoteistycznych i materialistycznych, które służą usprawiedliwianiu opresji ludzi, zwierząt pozaludzkich i innych istot – także takich, jak rzeki, rośliny czy góry.
Dalsza część rozmowy opublikowanej przez Pismo pokazała, dlaczego to właśnie zaangażowanie rodzimowierców słowiańskich może być kluczowe przy tego typu działaniach. Kuszlewicz bowiem, wyraziwszy swój sceptycyzm wobec narracji przywołującej aspekty duchowe w dyskusji o osobowości prawnej dla bytów będących częścią świata naturalnego, uzasadniła to między innymi domniemanym brakiem podobnej tradycji w naszym kraju. Tymczasem już pobieżne zetknięcie z ludowymi wierzeniami daje obraz licznych duchów przyrody, zasiedlających rodzimy krajobraz. Rient, który z ich istnienia zdaje sobie w pełni sprawę i mówi o tym głośno, robi kawał dobrej roboty, jednak ze względu na eklektyczny charakter swojej praktyki w tym miejscu niestety ugina się pod żądaniem mandatu społecznego wymagającego zakorzenienia w tradycji. Jest to natomiast przestrzeń, którą z powodzeniem możemy zagospodarować jako rodzimowiercy słowiańscy, mając na względzie właśnie to: przywracanie tej dawnej tradycji, która przez wieki chrystianizacji uległa znaczącemu wykruszeniu ze świadomości zbiorowej.
Kuszlewicz powołała się również na to, że przecież nie każdy ma – czy też jest w stanie wytworzyć – duchową więź z rzeką. Argument ten zdaje się być jednak mało trafny: więź z jakąkolwiek istotą nie jest potrzebna do tego, by uznać jej osobowość i wynikające z niej prawo do samostanowienia. Nie musimy znać żadnej osoby z jakiejś mniejszości, aby uznawać prawa tejże. Zadaniem ustawy nie jest przyznanie, że Odra jest osobą, lecz dostarczenie narzędzi, za pomocą których owa osobowość może być sankcjonowana w postaci odpowiedniego organu reprezentacyjnego. Tylko tyle i aż tyle. I kiedy kwiry pozbawione praw zorganizują zamieszki i spalą parę komisariatów (#Stonewall), pozbawiona ich rzeka zemści się w o wiele bardziej dokuczliwy, choć rozłożony w czasie sposób.
Ilu jest więc rodzimowierców w Plemieniu Odry? Odpowiedź brzmi: za mało. Mimo tego, że w miejscowościach nad brzegami rzeki i jej dopływów działa przynajmniej kilka grup wyznawców dawnej wiary, poruszenia tą sprawą w środowisku nie widać (czy zresztą naprawdę ich fizyczna obecność powinna być do tego potrzebna?). Nie jest to niestety odosobniony przypadek – przypadki dostrzegalnego zaangażowania rodzimowierców w Polsce w działania na rzecz przyrody można policzyć na palcach jednej ręki; w przypadku Świętego Łyśćca skończyło się to zresztą awanturą. Traci na tym zarówno środowisko rodzimowiercze, jak i środowisko naturalne.
Opinia, którą teraz wygłoszę, może wydawać się obrazoburcza z tradycyjnie wolnościowego punktu widzenia, uważam jednak, że obecność rodzimowierców słowiańskich w organach reprezentacyjnych bytów/istot krajobrazu (bo tak może należałoby je zwięźle określać) jest niezbędna. Z jednej strony bowiem taki organ musi mieć w swoim składzie osoby posiadające duchową relację z rzeką – oczywiście nie muszą (i raczej nie powinny być) to wszystkie osoby w nim zasiadające, bez nich jednak stałby się po prostu kolejną emanacją materialistycznego systemu, przybierającą w drodze wyjątku „ludzką twarz”. Z drugiej mamy wyżej wspomnianą już kwestię, czyli potrzebę społecznego potwierdzenia osobowości Odry w tradycji. Aby jednak taka sytuacja miała choćby cień szansy na realizację, rodzimowierstwo słowiańskie w Polsce musi odrobić kilka lekcji.
Przypisy:
[1] https://magazynpismo.pl/podcasty/jak-naprawic-przyszlosc/przyroda-potrzebuje-rzecznika/
#rodzimowierstwo #ekologia #szamanizm #pogaństwo #rzekaodra #odra #odrajestosobą
#stonewall #rodzimowierstwo #ekologia #szamanizm #poganstwo #rzekaodra #Odra #odrajestosoba
hej, czy chinole mogą się ogarnąć i przestać zabijać zwierzęta, bo nawet wikipedii nie można czytać? lepiej niech mi zrobią tofu w 5 smakach : ) i inni ruscy w sumie też z tą krwią renifera, szamany z aliexpress jedne, i białasy też
czy wszyscy mogą się trochę ogarnąć?
#chińska #medycyna to tylko taki #żart, a nie medycyna
#szamanizm z resztą zwykle tak samo, żryjcie nietoperza
p.s. starożytna chińska wiedza głosi, że ludzka nerka i mózg są panaceum na masę dolegliwości - obniżają ciśnienie w gałce ocznej i leczą z raka - do dzieła
https://wyborcza.pl/7,75399,25437646,osiol-stanie-sie-gatunkiem-zagrozonym-wszystko-przez-chinska.html
#chińska #medycyna #żart #szamanizm