Wczoraj odwiedziłem #ZagórzeŚląskie. W szczególności obszedłem dookoła Jezioro Bystrzyckie. Na północno-wschodnim brzegu jeziora znajduje się zapora wysoka na 44 metry. Widok z góry zapiera dech w piersiach (przynajmniej moich), zwłaszcza jeśli spojrzeć na to, że z jednej strony mamy szerokie jezioro, a z drugiej wąską rzekę (i oczywiście jest tam elektrownia wodna).
#wedrowki #zapora #jezioro #zagorzeslaskie
A oto główny obiekt moich dzisiejszych fotografii: #most kolejowy nad Jeziorem Panieńskim nieopodal przystanku #Zakrzów #Kotowice. To całkiem fajny obszar z dwoma jeziorami, zaledwie 15 minut baną zez Wrocławia Głównego.
To most kratownicowi o szerokości dostatecznej dla dwóch torów, choć aktualnie tylko jeden został wybudowany. Jest też drewniana kładka dla pieszych, choć osobiście wolę przespacerować się ścieżką dookoła jeziora.
#wedrowki #kolej #wroclaw #jezioro #kotowice #zakrzow #most
Fajny, ale ciut straszny. 2 w skali, którą właśnie wymyśliłem.
Skala to:
0 - niestraszne mosty (czyli głównie dostatecznie szerokie, żeby nie przechodziło się blisko przepaści)
1 - zwykłe mosty (z balustradkami)
2 - "przejdę, ale będę robił w gacie przy każdym kroku (w przenośni)"
3 - "jak muszę, to przejdę, ale więcej tu nogi nie postawię"
4 - "nie ma opcji, do wiedzenia!"
W niedzielę, wybrałem się na wycieczkę po fragmencie czerwonego szlaku z Polanicy-Zdroju do Szczytnej. Coś koło 11,5 km.
Od Polanicy-Zdrój idzie się pierwej wzdłuż fajnego strumyka, a dalej już tylko pod górkę i pod górkę, i pod górkę aż na szczyt Wolarz. Tam teren się wyrównuje przez chwilę. Myślałem więc sobie "fajno, mogę trochę przyspieszyć" — ale jednocześnie miałem świadomość, że im dłużej jest równo, tym bardziej stromo będzie na zejściu. Przez chwilę zejście było nawet ok, ale ostatnie 100 m to był koszmar dla osoby z lękiem spadania (wg mapy 25% spadek). Przejście tego odcinka zajęło mi jakieś 10 minut chodzenia z kamienia na kamień, chwytania się drzew i korzeni.
Wg mapa-turystyczna.pl, to odcinek na 3 h 30 min. Mnie zajął 2 h 15 min.
Pogoda była fajna. Ani gorąco, ani zimno, pochmurnie, ale nie padało. Udało mi się zapocić obydwie strony T-shirta.
#Wełna to malownicza rzeczka, która wypływa w okolicach Gniezna i wpływa do Warty w Obornikach.
W wielu miejscach jest płytka. Kiedy byłem młodszy, lubiłem spacerować po tych płyciznach. Dziś poziom wody wydaje się jeszcze niższy niż wcześniej.
Oto cztery zdjęcia: dwa z mostu koło Kowanówka, i dwa z plaży nieopodal.
Pora na kilka zdjęć z piątkowej wyprawy do Bielawy (Góry Sowie).
Na pierwszym zdjęciu stary nasyp kolejowy na zachód od przystanku #Bielawa Zachodnia. Niestety, bez torów.
Na drugim widok na Jezioro Bielawskie. To sztuczne jezioro, na wysokości gruntu po zachodniej stronie, natomiast z pozostałych stron od miasta oddzielone wysoką zaporą ziemną.
Na pozostałych zdjęciach widoki z drogi obiegającej górę Wilczynę. Pierwsze to widok na pola na północ, drugie na jezioro i miasto je otaczające.
@m0iga, u mnie zaczęło się jakoś w technikum, tyle że to bardziej kwestia odpoczywania od ludzi była, a później już pokonywania limitów. Wtedy 18 km to była norma, a rekord koło 50 km (aczkolwiek już w połowie drogi bolały mnie nogi xD). Ironicznie, wtedy byłem gruby i nie chudłem mimo tych wszystkich kilometrów.
Potem przyszła pandemia, państwo policyjne i przestałem wychodzić. Jeszcze po zniesieniu lockdownu przez chwilę wychodziłem, ale potem przyszła druga fala i stwierdziłem, że lepiej nie ryzykować, że pozarażam rodzinę, i skupić się na pracy, odłożyć trochę pieniędzy i wrócić jak się skończy. Skutek był odwrotny — zajechałem sobie zdrowie, a ostatecznie więcej straciłem niż zarobiłem. Jeszcze czasem wychodziłem na spacer, ale po pół godzinie byłem zmęczony, stwierdziłem, że formę straciłem i tak łatwo nie odzyskam. A że cały czas chudłem, to uznałem, że nie muszę się ruszać.
Jak zacząłem brać insulinę, to był taki efekt "wow". Nagle okazało się, że znów mogę przejść 12 km, 18 km, i nie potrzebuję wcale "odbudowywać formy". Raczej dużo więcej póki co nie robiłem, ale to wystarcza — tj. mniej-więcej 5 razy w tygodniu po 10-18 km, czasem wypad w góry.
Najważniejsza jest prędkość — u mnie 6,5 km/h do 7,2 km/h. Gdzieś czytałem nawet, że takie szybkie chodzenie lepiej działa na metabolizm cukrów niż bieganie.
Cenię sobie #deszcz.
W gruncie rzeczy, tak bardzo go cenię, że postanowiłem trochę wziąć ze sobą do domu w ciuchach.
Już od kilku lat nie noszę przenośnych piorunochronów… tzn. parasoli.
Optymizm: 3,5 h na 19 km trasy? Za dużo czasu, będę pół godziny czekał na banę!
Pesymizm: 19 km to trochę daleko. Mogę potrzebować przerwy na odpoczynek, albo pójść wolniej.
Polski realizm: #pociąg tam opóźniony 20 minut. Zostały 3 h 10 min.
Konkluzja: ostatecznie wyszło 20 km w 3 h 7 min.